Krótka wprawka o motywacji i zaczynaniu
Źródło: http://tiny.pl/g197 |
Do
tematu pisania bloga podchodzę chyba 5 raz, zatem.. może o zaczynaniu i
zmianach, słowem wstępu, potem będzie więcej! Będzie psychologicznie, będzie
naukowo, ale z punktu widzenia człowieka - nie naukowca, i nie tylko naukowo i
nie tylko psychologicznie.
Czas
zmian! Ostatnio dużo mówi się o poszukiwaniu pasji, szczęściu, zmianach i całej
reszcie, coachingowo-rozwojowych tematów. Nie nukrywajmy, jest to ważne, ale
ilu z nas tak naprawdę skupia się na tym dłużej niż do kropki ostatniego zdania
– optymistycznie zakładając, że do niego dobrniemy?
Wielu
z nas chce coś zmienić, ale nie wie jak się za to zabrać, lub co gorsza nie wie
co tak naprawdę chce zmienić! Sama nie wiedziałam, do teraz nie jestem pewna,
dlatego próbuję, jako, że ostatnio odkryłam znaną od lat zasadę, że jak nie
spróbujesz to się nie dowiesz. I tak ku chwale, nauki, rozwoju i ojczyny,
postanowiłam wziąć się do działania. Jeśli się nie uda – przynajmniej
próbowałam, poza tym, mawiają, że bardziej żałujemy rzeczy, których nie
spróbowaliśmy, niż tych które spróbowaliśmy i nie wyszły – sama swoim
doświadczeniem popieram to założenie – choć czasem żałuje, że było mi dane
spróbować nowego smaku lodów, które wpuścili do Lidla… Jak mawiają mędrcy
zazwyczaj zadowolenie ze swojego wyglądu ma kierunek odwrotnie proporcjonalny
do masy ciała – wiadomo, w granicach rozsądku, zatem wiec po opakowaniu lodów,
możemy co najwyżej odczuwać dysonans poznawczy z jednej strony związany z
doświadczanym orgazmem kubków smakowych, z drugiej strony „zacznę od poniedziałku”.
Ach te poniedziałki! Najbardziej fit dzień w całym tygodniu, nie wspominając,
kiedy to pierwszy poniedziałek miesiąca, albo, co lepsze pierwszy dzień roku!
Jak
zacząć…
Jak
zacząć, kiedy zacząć, czy w ogóle zaczynać. Czyli z serii tysiąc pytań do… Do
kogo? Do samych siebie, pewnie nikt inny nam nie pomoże w tak krytycznej
sytuacji, jaką jest wprowadzanie zmian we własne życie. Nie ważne czy jest to
dieta, nowa aktywność, adoptowanie psa, zmiana kuchni amerykańskiej na
włoską (zawsze można połączyć obie, nie wiem jaki będzie rezultat, ale trzeba
odkrawać nowe smaki!), czy chęć nauczenia się nowego języka (żeby jeszcze w tym
wytrwać, a nie tylko zacząć!).
„Żeby
wygrać trzeba grać” ogólnie nie skłaniam się do cytowania sloganów reklamowych,
ale niektórzy ludzie od marketingu i PR robią dobrą robotę, która kiedyś była
przypisywana wielkim myślicielom czy innym wieszczom. Żeby zacząć, trzeba …
myśleć, byle nie za dużo, bo jako że jesteśmy tylko człowiekami, ludźmi w
sensie, to jednak nasza natura czasem prowadzi nas do snucia jedynie planów,
szukania problemów, zamiast rozwiązań i tak ” mijają dni, miesiące,
mija rok” a my dalej tacy sami, i ściana miedzy… postanowieniami.
Z
moich wnikliwych obserwacji wynika, że głównymi przyczynami nie podejmowania
aktywności/zmian/wyzwań/dodatkowych kroków są:
1. Strach przed zmianami –
ponieważ nawet stare zło jest lepsze niż coś nowego, bo przecież już to znamy,
wiemy jak się z tym obchodzić itd.
2. Lenistwo, czy może
negatywne nastawienie? – Po co próbować skoro i tak się nie uda NIGDY się nie udawało ZAWSZE kończyło
się tak samo. Chyba najgorsze słowa istniejące w każdym języku na całym
świecie, „bo mi się nigdy nie udaje” „zawsze coś spie… zepsuje”. Wątpliwym
jednak jest, że „nigdy nic się nie udaje” jednak żyjemy i jakoś sobie radzimy!
3. Czekanie na odpowiedni
moment – od poniedziałku! Od nowego miesiąca. Od jutra. Jak tylko skończę to
opakowanie lodów, to już na pewno!
4. Brak poczucia kontroli –
przecież nikomu się nie udaje, to niemożliwe, ale jak, jak zacząć, jak żyć
Panie Premierze? Tutaj pojawia się również temat samooceny, własnych przekonań
i schematów poznawczych – co omówię za jakiś czas, jak tylko znajdą się chętni
do poczytania, a nawet jak nie, to i tak omówię, a co!
5. Błędne koło przekonań
odnoszące się poniekąd również do poprzedniego punktu – jestem gruba i
beznadziejna nic mi nie wychodzi -> muszę sobie poprawić humor ->
czekoladka -> wyrzuty sumienia, bo przecież jestem gruba i brzydka i jeszcze
jem czekoladę -> spadek samooceny -> samoocena w mordorze ->
potrzebuję poprawić sobie humor, przecież i tak nic mi nie pomoże ->
czekoladka -> większy spadek samooceny -> Już nawet nie mam po co
próbować.
6. Nawyki, ciężko je zmienić,
trudno z nimi walczyć, ogólnie na rutynę to Goździkowa albo inny Rutinoscorbin.
7. Samoocena, tutaj można
napisać chyba książkę o wpływie samooceny na podejmowane przez nas decyzję,
myślę, że ten temat również zostanie poruszony za jakiś czas.
A
jakie są wasze powody na odwlekanie zmian? Zgadzacie się z powyższą listą? Jak
sobie poradziliście z walką z nimi?
W moim wypadku jest to strach, z którym permanentnie walczę, a zwycięstwo z nim smakuje cudownie . Pozdrowienia z zaczytanego zakątka Happy Books :-)
OdpowiedzUsuńŁatwo zacząć, trudniej kontynuować...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia i trzymam kciuki za przyszłe sukcesy!!!
O kontynuowaniu również będzie za niedługi czas, ale, żeby kontynuować, to zacząć trzeba!
UsuńDziekuję i wzajemnie :)
Z doświadczenia widzę, że najgorszy jest ten początkowy moment. Kiedy już zaczniemy coś robić, jest potem łatwiej.
OdpowiedzUsuńLista trafiona idealnie. Myślę, że w każdym z punktów znalazłbym coś co odnosi się do mnie, ale punkt 1 i 2 zdecydowanie dominują.
OdpowiedzUsuń